Najnowsze wpisy, strona 2


lut 26 2004 Ech...
Komentarze: 7

Po napisaniu poprzedniej notki wstalam gwaltownie i szybko od kompa, co sprawilo, ze zakrecilo mi sie w glowie, wrocily wszystkie moje troski ostatnich tygodni i poczulam sie tak zle, ze opadlam na krzeslo z powrotem.

Jestem jak Harry Potter. Jesli slabo sie czuje, boli mnie glowa i czuje w niej metlik, to znaczy, ze wydarzy sie cos zlego.

W domu jest dziwnie, odkad ojciec jest... normalny. Taki, jak kazdy ojciec. Nie wiem, co o tym myslec. Bylo mu tak ciezko i nagle wszystko jest super? Nie wierze.

Runely w gruzach moje marzenia o pubie. Rodzice mieli go zalozyc, gdy weszli w spolke z Kowalem, ale coz... Kowal nie chce byc w ich spolce. Rozwiazuja ja. Nie bedzie knajpy. Kurwa mac.

Probuje z mama po ludzku porozmawiac... probowalam o cellulicie (juz widze wasze miny), ale nie zlapala "damskiego" haczyka. Rozmowa potoczyla sie ciezko i niezgrabnie. Ja juz nie wiem, co mam robic. Przeciez nie uzyje tematu seksu, zeby s p r o b o w a c nawiazac kontakt z moja matka... to by bylo za ciezko jak na poczatek.

O Boze, zle sie czuje, ide spac, pieprzyc czytanie.

pinezka : :
lut 26 2004 Las
Komentarze: 1

Bylam z Ania w Lesie Kabackim. Tym razem, zamiast isc prosto, w glab lasu, to skrecilysmy w lewo, trzymajac sie jego skraju, az w koncu doszlysmy do jakiejs polanki. Nie bylo juz tam widac miasta, nie bylo idealnie cicho, slychac bylo w oddali odglosy samochodow i pobliskiej stacji koncowej metra, ale ja, rasowy mieszczuch kanapowy, w zyciu nie slyszalam takiej ciszy.

Polanke otaczaly dookola wysokie drzewa. Bylo juz ciemno i swiecil ksiezyc. Polozylam sie z Ania na sniegu i gapilysmy sie w gore.... bylo tak spokojnie, czulam sie, jakby swiat nie istnial... psy buszowaly gdzies w drzewach, a my lezalysmy tak bez slowa, rozkoszujac sie chwila. Ania powiedziala, zebysmy zamknely oczy i wyobrazily sobie, ze jestesmy w jakims tajemniczym miejscu i nasze psy to straszliwe potwory, chcace nas pozrec... teraz to wydaje mi sie byc glupie, ale wtedy, w poswiacie ksiezyca, bylo naprawde przerazajace. Tak bardzo, ze gdy otworzylam powieki, to przestraszylam sie czarnej sylwetki nadbiegajacego ku nam Brutusa, psa Ani.

Potem, gdy wyszlysmy juz z lasu i stanelysmy na jakims polu, podziwiajac ksiezyc (nawiasem mowiac, tego pola juz wkrotce nie bedzie, ojciec mowil mi, ze chce zorganizowac jakis przetarg na kupno tej ziemi.... protestuje!!!), to zaczelysmy krzyczec i nasluchiwac, jak echo nam odpowiada. To bylo dziwne... i straszne... czulam dreszcze, kiedy jakis cienki glos wolal do nas z drugiego konca lasu "Kto tam?". Wysnulam z Ania teorie, ze to jakies dzieci odkrzykuja te zawolania, albo basniowe chochliki, albo inne licho... w koncu ucieklysmy stamtad, przerazone zwielokrotnionym echem naszego wykrzyczanego "DEBIL!".

A potem poszlam do Ani na ciepla pomidorowke i nastroj momentalnie odmienil mi sie z basniowego na domowy.

 

Przeziebilam sie chyba. Nie pojde jutro do szkoly, zostane w domku i bede grzecznie brac leki.

 

Zaczelam pisac nowa opowiesc. MUSZE ja dokonczyc. Jeszcze zadnej ksiazki nie napisalam nigdy w calosci, moj rekord to kolo 100 stron...

 

Ide do lozka. Poczytac. Dobranoc.

pinezka : :
lut 26 2004 Kino
Komentarze: 5

Coz... Pani wyznaczyla mnie do zbierania pieniedzy na "Nigdy w zyciu!". Przerazilam sie (nie wiem, czy to bylo po mnie widac) i zamiast ryknac na nich: USTAWIC SIE W SZEREGU! i zbierac po kolei, to ja przyjmowalam forse z kazdej wyciagnietej do mnie reki, co, jak mozna sie domyslic, zaowocowalo kompletnym balaganem i...

No dobra. To po prostu nauczka na przyszlosc, bo pani powiedziala, ze chce mnie i Anie wyznaczyc na organizatorki takich wypraw (oczywiscie, nagrodzi nas odpowiednio punktami). Hm... kuszaca propozycja....

Na przystanku, na ktorym wysiadalam, gdy wracalam do domu, zobaczylam mojego dawnego kolege z niemieckiego. Ale nic nie powiedzialam. On mnie zauwazyl, podszedl i powiedzial:

-Siema!

"Zaskoczona", zerknelam na niego i usmiechnelam sie.

-Znamy sie?- powiedzialam (o ja pierdziele!)

-Noo... taaak... chyba, znaczy sie, chodzilismy kiedys razem na niemiecki.

Staralam sie przywolac na twarz wyraz glebokiego zdziwienia.

-Tak? Ja znam tylko angielski... chyba mnie z kims pomyliles- odparlam, myslac: co ja wyprawiam?

Byl zaklopotany, ale patrzyl na mnie caly czas. W koncu powiedzial:

-Taa... mozliwe. Jedzie moj autobus. Przepraszam za.... - spojrzal w ziemie. -Za napasc. To na razie.

 

Czasem mysle, ze gdzies tam, w gorze, pomylili sie i wsadzili moja dusze w calkiem inne cialo, niz mialo byc.

Dlaczego tak powiedzialam? Byl sliczny, wysoki, mial fajny usmiech, no i juz go troche znam... z tych lekcji...

Trudno. Juz tego nie odkrece.

 

O 17 ide do Ani, na spacer z psami do lasu. Taaak... tego mi potrzeba.

 

Czasem zycie wydaje mi sie byc calkiem znosne.

pinezka : :
lut 25 2004 Sen
Komentarze: 7

Snilo mi sie dzisiaj, ze bieglam przez lake, to bylo jakos w lecie... piekna pogoda, lekki wietrzyk, slonce i male obloki... mialam na sobie sukienke z cienkiego lnu i bieglam boso po trawie... i nagle zobaczylam kogos na horyzoncie. Zawolalam do niego, ale sie nie poruszyl. Podbieglam blizej. Stanelam za nim i powiedzialam "Witaj". A on odwrocil sie...

Niestety, byl to... tak, wlasnie On.

Usmiechnal sie lekko, szepnal moje imie i po krotkim wahaniu wzial mnie za reke i pociagnal za soba. Poszlam.

Usiedlismy w cieniu jakiegos drzewa i rozmawialismy. W pewnym momencie po prostu sie na siebie patrzylismy, dookola panowala przyjemna cisza, nie bylo tam nikogo oprocz nas... polozyl mi reke na ramieniu. Scisnelam ja. Lekko przysunal sie do mnie, spojrzal mi w oczy i....

Obudzila mnie wieza. Godzina 9.00.

O Boze, ten sen byl naprawde fantastyczny. Szkoda, ze to tylko sen.

 

Musze isc do szkoly... ale mi sie nie chce. Co mnie tam czeka? Zasliniona chemiczka, wsciekla matematyczka i wysilek ponad miare z powodu wuefistki. Do tego opierniczajaca nas wychowawczyni. Wspaniala perspektywa.

Ale sie zbieram. Trzeba silnym byc, nie mietkim!

pinezka : :
lut 24 2004 Koszmar
Komentarze: 6

Po waszych komentach dochodze do wniosku, ze golenie nog moze byc przyczyna smierci. Racja.

 

Mialam dzis koszmarny dzien. Caly czas mowilam cos nieodpowiedniego, potykalam sie i tak dalej. Poza tym, na reli napisalam list do Niego, i zastanawiam sie, czy go wyslac... czytaly go Hela, Marta i Ania. Hela mowi, ze warto zaryzykowac, Marta mowi, ze moze mu to dac, ale nie mowi, czy uwaza to za dobry krok, a Ania odradza. Hm.

Na kolku dziennikarskim Krzysiek zabral mi gumke i kazal zgadywac, w ktorej rece ja trzyma. Na poczatku bylo to smieszne, ale kiedy zaczelo mnie to denerwowac, to powiedzialam slodkim glosem: "No dobra, wygrales, ale daj mi ja". Wyciagnal reke. Gdy siegnelam po gumke, podniosl reke do gory. Siegnelam znow- podniosl reke jeszcze wyzej. Po jakichs pieciu minutach laskawie rzucil mi ja na lawke. Yyy. Komentarz pani zdolowal mnie do cna ("Nie podrywaj jej, Krzysiek!"), na co on zrobil mine w stylu: "Ja? Ją? Nigdy w zyciu!" i usiadl.

Wyszlam ze szkoly i nagle na chodniku wyprzedzil mnie... no zgadnijcie, kto. Zastanowilo mnie, czy uslyszal, jak nucilam pod nosem kawalek Jopkowej ("O co tyle milczenia"), i doszlam do wniosku, ze musial uslyszec, skoro sie nie przywital.

Wrocilam do domu i weszlam do korytarza,po czym chcialam zapalic swiatlo, i nagle, idac do wlacznika, runelam na ziemie jak dluga. Na podlodze stala jakas pieprzona torba na zakupy. Zawolalam glosno "KURWA MAC!" i przybiegl ojciec. "Co jest?" "TORBA!" "Co z nia?" "PRAWIE SIE ZABILAM! KTO JA TU POSTAWIL???" "Ja." "CHOLERA!".

Pozbieralam sie z podlogi i poszlam wsciekla do pokoju, przebralam sie w cos wygodnego i zasiadlam przed TV. Lecialo "Dissmissed". Jakas panienka powiedziala "Obciagnelas mu?" wlasnie w t y m  m o m e n c i e, w ktorym moj ojciec wszedl do kuchni. Gdyby to zignorowal, byloby git, ale nie! Jego komentarz brzmial: ">Obciagnelas<? I to leci przed 22?" I poszedl.

 

Kanaaaaaaaal.

Wyslac czy nie?

pinezka : :