Kino
Komentarze: 5
Coz... Pani wyznaczyla mnie do zbierania pieniedzy na "Nigdy w zyciu!". Przerazilam sie (nie wiem, czy to bylo po mnie widac) i zamiast ryknac na nich: USTAWIC SIE W SZEREGU! i zbierac po kolei, to ja przyjmowalam forse z kazdej wyciagnietej do mnie reki, co, jak mozna sie domyslic, zaowocowalo kompletnym balaganem i...
No dobra. To po prostu nauczka na przyszlosc, bo pani powiedziala, ze chce mnie i Anie wyznaczyc na organizatorki takich wypraw (oczywiscie, nagrodzi nas odpowiednio punktami). Hm... kuszaca propozycja....
Na przystanku, na ktorym wysiadalam, gdy wracalam do domu, zobaczylam mojego dawnego kolege z niemieckiego. Ale nic nie powiedzialam. On mnie zauwazyl, podszedl i powiedzial:
-Siema!
"Zaskoczona", zerknelam na niego i usmiechnelam sie.
-Znamy sie?- powiedzialam (o ja pierdziele!)
-Noo... taaak... chyba, znaczy sie, chodzilismy kiedys razem na niemiecki.
Staralam sie przywolac na twarz wyraz glebokiego zdziwienia.
-Tak? Ja znam tylko angielski... chyba mnie z kims pomyliles- odparlam, myslac: co ja wyprawiam?
Byl zaklopotany, ale patrzyl na mnie caly czas. W koncu powiedzial:
-Taa... mozliwe. Jedzie moj autobus. Przepraszam za.... - spojrzal w ziemie. -Za napasc. To na razie.
Czasem mysle, ze gdzies tam, w gorze, pomylili sie i wsadzili moja dusze w calkiem inne cialo, niz mialo byc.
Dlaczego tak powiedzialam? Byl sliczny, wysoki, mial fajny usmiech, no i juz go troche znam... z tych lekcji...
Trudno. Juz tego nie odkrece.
O 17 ide do Ani, na spacer z psami do lasu. Taaak... tego mi potrzeba.
Czasem zycie wydaje mi sie byc calkiem znosne.
Dodaj komentarz