Komentarze: 5
No wiec dzisiaj, po tym, jak ojciec otworzyl kolejne wino (dla siebie) i poklocil sie z mama, mama powiedziala:
-Mam dosc. Koniec, Tomek, koniec!
I wyszla.
I co kurwa z tego, ze OBIECAL w Wigilie?!
Jak zwykle, dupa na patyku.
Ja nie wiem, co zrobie. Rozsypuje sie.
Wyrwalam sie z domu do Ani. Jechalam autobusem z discmanem z CD Linkinow. Nastawilam na fulla, nawet turkotu autobusu nie slyszalam.
Wszyscy sie na mnie gapili. Coz, bylam ubrana na czarno, a w dodatku siedzialam malo autobusowo... glowa na oparciu, reka wystukiwalam rytm, nogi.... na sasiednim siedzeniu...
Zastanawialam sie, co we mnie wstapilo, a potem poczulam sie wspaniale. Jakbym sie uwolnila z jakiejs klatki, zerwala lancuchy, przekroczyla pewna granice...
Musze to powtorzyc. W tamtym momencie mialam gdzies zgorszone babcie i grozne spojrzenie jakiegos faceta przy oknie. W dowod tego, ze nie mam zamiaru ich sluchac, swoim zwyczajem (naprawde, ja tak zawsze robie, choc do kosciola nie chodze), przejezdzajac obok mojej parafii, przezegnalam sie.
Szok i przerazenie na twarzach starszych pan.
No i dobrze.