Komentarze: 4
Bylam z Ania na zakupach. Obeszlysmy chyba wszystkie sklepiki w mojej okolicy... galerie z bibelotami, ciuchlandy, ksiegarnie, sklepy ze slodyczami... Anka co chwila dostawala glupawki i zaczynala smiac sie na cala ulice (albo autobus), a ja udawalam, ze to nie moja przyjaciolka ;)
Kupilam mojej mamie drewniane serce z wydrazanym wglebieniem na mala swieczke zapachowa. Swieczka w komplecie... mysle, ze sie ucieszy... a dla siebie cos cieszacego dusze, czyli srebrny krzyzyk do zawieszenia na lancuszku... piekny :) Marciatko, spodoba ci sie, i bedzie wisial na tym lancuszku, ktory dostalam od ciebie :)
W autobusie, gdy wracalam do domu, usiadlam na koncu. Na ktoryms przystanku usiadlo obok mnie dwoch meneli... zajezdzalo od nich wodka...zaczeli mowic do siebie pewne rzeczy o mnie, ktorych sie wstydze zacytowac... na moim przystanku wstalam i podeszlam do drzwi. Oni za mna. Przeszlam na poczatek autobusu. Oni patrzyli. Wysiadlam i obejrzalam sie- zaczeli isc w moja strone i cos belkotac...
Zerwalam sie i zaczelam biec... costam krzykneli do mnie, w stylu "kurwa" "dziwka" itp., a ja bieglam i nie zatrzymywalam sie az znalazlam sie pod domem...
Jezu... nawet nie wiem, co napisac... pierwszy raz mi sie cos takiego zdarzylo...
Olaf, dzieki, ze znowu mnie w szkole oklamales. :(
Jamnik... dobra tam... szkoda mi slow...
No i swietnie, ze mam fantastycznych przyjaciol, ktorzy mi klamia (zgadnijcie, kto to), nazywaja mnie "suka", gdy sie na mnie wkurza (Ania), i tym podobne...
Wiecie co? Zmienie bloga. I nikomu nie podam adresu. Mam dosc tego cyrku.