Archiwum luty 2004, strona 3


lut 17 2004 Chryste
Komentarze: 7

Boze, ostatnio sie tyle wydarzylo, ze nie wiem, od czego zaczac.

Moze od tego, ze burdel w kuchni zniknal za sprawa naszej sprzataczki, Agnieszki, za co jestem jej wdzieczna z calego serca. A dzis kolo 18 bylam u fryzjerki, ktora podciela mi wlosy tak, zebym mogla je swobodnie zapuscic. Tak, tak, zapuscic. Chce zrezygnowac z moim krotkich wlosow.

Oczywiscie, nadal moge zmienic zdanie.

 

A teraz najwazniejsze...

Dzis przyszlam do domu, przeklinajac w myslach Szpaka i Jasina, ktorzy utrudniali mi dojscie do klatki, grozac tym, ze natra mnie sniegiem i czatujac przy wejsciu do bloku. W mieszkaniu jak zwykle od kilku dni bylo cicho i ciemno. Zapalilam swiatlo, chcialam tylko szybko skoczyc do kibelka, po czym porwac klucze, Majke i karte miejska i pojechac do Ani na spacer po lesie Kabackim, ale ojciec otworzyl drzwi od sypialni, do ktorej sie przeniosl- na szczescie -z salonu, wypuscil Majke i wyjeczal:

-Ula, chodz do mnie, to porozmawiamy.

Powiedzialam szybko, ze nie moge, bo umowilam sie z Ania, i ze ona czeka, i ze pojdziemy do lasu i w ogole, a on nagle sie rozplakal. Zamarlam i spojrzalam na niego zdziwiona.

-Jestem smieciem...- wyszlochal- Jestem strasznym smieciem, chcialem z toba pogadac, ciebie ciagle nie ma w domu, tak jak matki, jestem taki samotny, a ty teraz znowu gdzies idziesz, tak czekalem, az wrocisz ze szkoly.....

I rozryczal sie na dobre, po czym podjal, od czasu do czasu wciagajac gleboko powietrze:

-Nie idz do niej, prosze, nie idz... porozmawiajmy... prosze....- zobaczyl, ze cos chce powiedziec, i szybko dodal:- Powiedz, ze mnie kochasz, przytul mnie.... ja juz nie daje rady....

No i co mialam zrobic? Zrzucilam z siebie plaszcz i mokre buty, po czym przytulilam go do siebie z pewna niechecia, bo wyraznie czuc bylo od niego lekko przetrwiony alkohol. Ale w koncu to byl moj ojciec, wiec scisnelam go jeszcze mocniej, a on szlochal mi w ramie.

Gadalismy przez jakies poltorej godziny. Wysluchiwalam jego kajania sie przede mna, szlochow, jekow bolu (kac-gigant po Maratonie Alkoholowym Trzydniowym) i jego calego zalu, a zapamietalam jedno.

Ojciec pije dlatego, ze jest samotny. Nie ma mnie i mamy ciagle w domu... Powiedzial mi, ze jego zycie nie ma sensu i najchetniej rzucilby sie z okna, po czym urwal i czekal na moja reakcje, ale ja nie chcialam wybijac go z rytmu, wiec - z ciezkim sercem - nie poruszylam sie ani nic nie powiedzialam. Mowil wiec dalej, ze czuje sie jak idiota, ze zmarnowal sobie zycie....

Tego bylo tyle, ze trudno to tutaj wszystko przeniesc.

Od czasu do czasu trzasl sie caly, jak na narkotykowym "glodzie", tyle ze jego organizm domagal sie alkoholu. Powiedzial, ze w domu juz nic nie ma, ani kropli alkoholu, i w akcie desperacji poprosil mnie, zebym zadzwonila do mamy, by kupila jakas wodke. Juz mialam mu wykrzyczec, ze tego nie zrobie i ani mi sie sni, i ze mu zrobie kanapki, bo od trzech dni nic nie jadl, ale on jeknal znowu i powiedzial: "Prosze... daj mi szanse... musze cos wypic, to zbyt duzy szok, wykoncze sie, musze sie uspokoic..."- i zaczal plakac znowu.

Zadzwonilam. Poprosilam. Mama na poczatku byla wkurzona, ale gdy krzyknelam (nie rozpoznajac swojego wlasnego glosu) "NIE WIESZ, W JAKIM ON JEST STANIE!", to mruknela: "No dobra". I wrocila do domu z pol litrowa butelka wodki Wyborowej.

Ojciec natychmiast sie do niej przyssal.

Ale mam podly nastroj z jednego powodu.

Mama wrocila do domu i powiedziala, ze szuka sobie mieszkania.

Po czym poszla do sypialni ojca i zaczeli sie klocic. Uslyszalam, jak on mowi: "...ale Ula nie chce sie wcale wyprowadzac...", a potem glos mamy: "To wyprowadze sie sama, BEZ NIEJ".

BEZE MNIE. Dla swojego wlasnego swietego spokoju chce mnie tu zostawic, porzucic i zamieszkac gdzie indziej.

Potem zaprzeczala.... ale ja slyszalam...

Ojciec prosil mnie, zebym im pomogla. Jemu i mamie.

 

DO CHOLERY, JA MAM TYLKO CZTERNASCIE LAT! MAM DOSTATECZNIE DUZO WLASNYCH KLOPOTOW! ONI SA D O R O S L I   I MOGLIBY SAMI SOBIE PORADZIC! MAM ZA DUZO NA GLOWIE I NA MOICH BARKACH! MAM DOSC!!!!

Koniec.

Nie mam sily pisac dalej.

pinezka : :
lut 15 2004 Ostatni dzien...
Komentarze: 6

Dzis ostatni dzien ferii. Powinnam teraz odrabiac jakies lekcje albo czytac "Katarynke", albo wyjsc z psem, ale mam padniety nastroj.

Atmosfera w domu koszmarna. W kuchni taki burdel, ze ruszyc sie nie mozna: wszedzie porozwalane deski do krojenia, noze, zeschniete owoce, jedzenie wyjete z lodowki i nie schowane do niej, a w zlewie pietrza sie brudne gary, bo nikomu nie chce sie wlozyc ich do zmywarki. Ojciec rozlozyl w salonie lozko, zaciagnal rolety, zamknal zaluzje w kuchni, wlaczyl telewizor i oglada mecz. Gdy spytalam, czy mozna odslonic zaluzje i rolety, bo cos tu ciemno, to milczal, a gdy tylko sie zblizylam do okien, wycedzil lodowato "Zostaw to", wiec poszlam sobie.

Za to w sypialni mama siedzi zakopana w poscieli na lozku, pali pety (pokoj caly jest wypelniony szarym dymem) i- a jakze -oglada TV, nie odzywa sie do nikogo, a jak musi mi odpowiedziec na jakies moje pytanie, to przyjmuje ton "wszystko jest w porzadku" i zachowuje sie, jakby wszystko naprawde bylo w porzadku.

Tylko ja usiluje zachowac jakies pozory normalnosci. W moim pokoju jest jasno (u mnie zawsze jest rano jasno, bo mam okna wychodzace na wschod, a potem slonce zaslania mi niestety blok obok), wlaczylam w nim radio, i ignorujac sumiennie obowiazki kryjace sie w plecaku i szufladach biurka, czytam "Harrego Pottera".

 

Super.

 

Anonimie, nie wszystko sprowadza sie do pierdolenia. Gadaj sobie dalej, i tak wszystko wykasuje, ja bym sie nie wysilala na twoim miejscu.

 

Chyba jednak musze cos zrobic z ta szkola.

 

Psiakrew, nie pojechalam do babci, pewnie jest zalamana.

 

Mysl p o z y t y w n i e. Wszystko bedzie  d o b r z e.

pinezka : :
lut 14 2004 Dialog
Komentarze: 7

- Mamus, chcesz sie rozwiesc z ojcem?

- Niech on robi co chce, mi to obojetne.

- A rozwiedziesz sie z nim?

- Nie wiem, daj mi spokoj...

- A czy wtedy nadal bedziesz wracac pozno do domu?

- Jak to "wtedy"?

- Gdy juz sie rozwiedziecie.

- Brzuch mnie boli...

- No tak, ja do ciebie przyszlam, to musi cie brzuch rozbolec.

- Nie, po prostu ja tu leze caly dzien, jestem takim wrakiem... a on caly dzien pieprzy o Grzesku...

- Czyli sie z nim rozwiedziesz?

 

Cisza czasem rozwiewa wszelkie watpliwosci.

Jak to wszystko bedzie? Moi rodzice. Moj tata i moja mama. Ale nie malzenstwo. Bez milosci. Zwiazani tylko mna.

Chce zniknac. Gdyby nie bylo mnie, to mieliby latwiej... lepiej... moze by sie nawet kochali?

pinezka : :
lut 14 2004 Dzis
Komentarze: 2

O Boze, ogorki konserwowe maja 150 kcal/20 g!!! Kolejna przyjemnosc, ktora musi odpasc.

Widzialam dzis mojego Eksia, Andrzeja.... o Boze, jechal do Galerii w towarzystwie dwoch dziewczyn i jednego brzydkiego kumpla...

Widzial mnie. Na pewno. Zrobilam wszystko, zeby mnie widzial. Ale czy mnie rozpoznal, nie wiem.

Walic go. BF!!!!!!!!!!!

 

A wiec, zadbalam o siebie dzis w sposob nastepujacy:

-chodzilam dlugo po sklepach

-spacerowalam dlugo jezdzac od centrum handlowego do innego

-gimnastykowalam sie, przymierzajac extra male ciuchy w Trollu,

-zapewnilam sobie dawke hormonu szczescia, przymierzajac cudne sliwkowe spodnie w House i wygladajac jak modelka

Poza tym, zjadlam cheeseburgera, mnostwo ogorkow konserwowych i t p, przy czym mam nadal swietny humor, bo nie pozwole go zepsuc jakiemus tam zarciu.

 

Zapamietac:

#Zaciagnac mame do:

-Zary (po bluze, t-shirt i spodnice)

-House (po sliczne sliwkowe bojowki)

-Cameieu (po swietna szara kurteczke)

-Espritu (po piekna sztruksowa spodniczke)

-Sephory (po czerwony blyszczyk i roz)

#Znalezc:

-nr telefonu do Andrzeja

-nr telefonu do Kingi z Karwii

-moje czarne spodnie (pranie? szafa mamy?)

-"Katarynke" (pawlacz? szafa mamy? szafki w regale? szuflady pod terrarium?)

I to na tyle.

pinezka : :
lut 13 2004 WIEM
Komentarze: 6

Bylam z Ania na "Nigdy w zyciu!". Film super, ale nie bede sie o nim rozpisywac, bo usiadlam tu, zeby napisac co innego.

 

Uswiadomilam to sobie dzisiaj- wiem, dlaczego czuje sie nieszczesliwa. Bo oklamuje s a m a  s i e b i e. Na przyklad- wmawialam sobie ostatnio, ze chce byc "metal girl", ze chce ubierac sie na czarno, malowac usta czarna szminka, zakladac koszulki XXL z napisem "LINKIN PARK RULEZ" i wysokie glany z czerwonymi sznurowkami....

NIE CHCE. NIE CHCE. NIE CHCE TEGO!!!

Chce za to ubierac sie na sportowo. Nie tylko na czarno. Przeciez istnieja takie piekne kolory na swiecie oprocz czarnego... en pe czerwony, albo zielony, albo granatowy, albo bialy! Dlaczego chcialam sie dolowac tym czarnym?

Oczywiscie, nie wywale teraz wszystkich czarnych ciuchow z szafy. Ale bede je z czyms laczyc.

Poza tym, chcialam do ubioru dolaczyc ideologie- zimna, wyrachowana, sluchajaca metalu, taka ogolnie "zarabista". NIE JESTEM TAKA. I nie potrafilabym sie zmusic.

Owszem, czasem fajnie posluchac czegos ciezszego, ale gdybym sluchala TYLKO tego, to mialabym wyrzuty sumienia, spiewajac do piosenki Sugababes albo Beyonce. A czasem lepiej popodrygiwac sobie do jakiegos leciutkiego jak piorko popu z tekstem o milosci, niz siedziec na lozku, gapic sie na czarne paznokcie i dolowac sie kawalkiem o smierci itp. Chce byc szczesliwa. Chce byc soba. Nie chce byc metalowa.

Czyli:

Postanowienie nr 1: moj nastepny ciuch bedzie w kolorze czerwonym albo bialym.

A tak w ogole, to po dzisiejszych "Rozmowach w toku" dotarlo do mnie, ze moj brzuch wcale nie musi przypominac brzucha Britney Spears, a tylek nie musi byc plaski jak u Kylie Minogue. I w ogole nie musze byc tak chuda jak one. Moge byc taka, jaka jestem, bez diet, ale z jakims ruchem, zeby nie zasiedziec sie kompletnie i umiec zrobic przewrot w przod w wieku 40 lat (moja mama nie potrafi). A wiec...

Postanowienie nr 2: przestac ukladac sobie plany diety i zapisac sie na kurs tanca.

A tak w ogole po raz drugi, to musze dogrzebac sie do tej prawdziwej Uli, wyciagnac ja na swiatlo dzienne spod tej pesymistycznej skorupy i pokochac ja taka, jaka jest.

Postanowienie nr 3: wydrukuje moje zdjecie i powiesze je na szafie.

A tak w ogole po raz trzeci, to musze byc po prostu pewna siebie i nie zastanawiac sie tysiac razy, czy cos zrobic, czy nie, bo moge np. wpasc jutro pod pociag jak Janusz Kulig (czesc jego pamieci [']) i w niebie patrzec na jakiegos chlopaka, ktorego nie zdazylam zaprosic do kina, bo zamartwialam sie pryszczem na nosie, krzywym nosem, na ktorym pryszcz sie znajdowal albo cos takiego.

Postanowienie nr 4: odkryc kogos, kogo moglabym zaprosic do kina (plci meskiej; i nie moze to byc Maciek, Gabrys ani TKTNNK).

ALE zeby byc pewna siebie, to musze o siebie zadbac, i zeby nie wystawiac mojej pewnosci siebie na probe, to nie moge dopuscic do pojawienia sie jakichkolwiek pryszczy i w ogole musze byc zadbana.

Postanowienie nr 5: zmobilizowac mame, zeby zadzwonila do fryzjera.

A teraz ide o siebie zadbac do lazienki.

Kocham was wszystkich. Trzymajcie za mnie kciuki.

pinezka : :