Archiwum 26 stycznia 2004


sty 26 2004 Babcia...
Komentarze: 3

Zawiesilam na balkonie kulke z zerelkiem dla sikorek. Ojciec, jak zwykle, mial zastrzezenia. "Kto bedzie potem gowna ptasie sprzatal?? JA NIE". Ale mimo jego krzykow, zawiesilam na sznureczku kulke, z satysfakcja zerkajac katem oka na otwarte drzwi balkonowe, dzieki ktorym kazdy mogl uslyszec, jaki jest moj ojciec... belkotliwy, szorstki, gruby glos niosl sie echem po osiedlu. Krzycz jeszcze glosniej, pomyslalam.

Byla u nas babcia Marysia. Boze, nie widzialam jej od wiekow! Gdy tylko przekroczyla prog mieszkania, rzucilam jej sie z piskiem na szyje... Nie zmienila sie, moze tylko lekko pojasnialy jej wlosy, ale nadal je farbowala na blond. Okraglutka, pulchniutka, ale wlasnie taka ja kocham, bo nie jest wysuszonym, pomarszczonym, bladym patykiem, tylko zawsze mieciutka, gladka, zarumieniona babcia. Ubrana w spodnice (jak zwykle), biala bluzke (jak zwykle) i brazowa kamizelke, ktora zrobila sama na drutach. To w niej kocham- ze szyje. Inne moje babcie siedza tylko ciagle przed telewizorem, emocjonujac sie "Moda na sukces" i teleturniejami z przystojnym prezenterem, a gotuja zawsze to samo i nie smakuje to wcale zbyt swietnie. Za to babcia Marysia jest zawsze w ruchu, ma zadbane dlonie, bez nieestetycznych faldow skory jak u innych babc, i mimo ze posiada niewielki drugi podbrodek, to jej twarz jest wciaz gladka i bez zmarszczek. Na nosie okulary... takie, jak zawsze, cala byla taka, jak zawsze!

Rozmawialysmy cale dwie godziny. Prasowala nasze rzeczy, z ta gracja i pewnoscia ruchow, ktore zawsze u niej podziwialam. Tu dolewa wody do zelazka, tam przewraca jedna reka koszule i kladzie ja z powrotem na desce, przy czym NIGDY koszula sie nie gniecie, a potem delikatnie przesuwa zelazkiem po materiale, z taka czcia, jakby to byla co najmniej wlasnosc papieza, nastepnie zarzuca ja pewnie na wieszak, prostuje kolnierzyk i odwiesza.

Patrzylam na nia i myslalam... jakaz to ironia losu, ze moja przyszywana babcia jest zarazem ta prawdziwa, ta. ktora czytala mi ksiazeczki, pokazywala kwiaty i mowila, jak sie nazywaja, nauczyla mnie rozrozniac motyle i niektore drzewa, gotowala mi moje ulubione jedzenie, buraczki, kotlety mielone i ziemniaczki puree, z dodatkiem masla, podziabane widelcem, tak, jak uwielbialam, odbierala mnie z przedszkola i pozniej ze szkoly, w drodze do domu niosla moj plecak, a ja wreszcie moglam pobiegac po dniu przesiedzianym w lawce, spiewala mi na dobranoc i przykrywala kocem, gdy drzemalam na kanapie, spelniala wszystkie moje zachcianki, kupowala slodycze, drobne zabawki, kolorowe kulki do gry, kapsle, pozytywki i laleczki,  mowila, ze jestem wspaniala, sliczna i madra, a zarazem uczyla mnie dzielic sie wszystkim z innymi i wpajala mi do glowy, ze nie jestem sama na tym swiecie i musze myslec o innych ludziach, zakladala czapeczke w chlodne albo sloneczne dni, zapinala guziki, to ona byla swiadkiem moich pierwszych krokow...

To nic, ze robila to za pieniadze. Wiem, ze mnie pokochala, tak jak ja pokochalam ja.

Dzis przypomnialo mi sie, jak gdy bylam u niej kiedys i wpadly jej prawdziwe, biologiczne wnuczki. Jedna z nich zobaczyla mnie i powiedziala, niby cicho, ale uslyszalam to:

-A co ona tu robi? I dlaczego mowi do ciebie b a b c i u? Przeciez ona nie jest twoja wnuczka...

Poplakalam sie wtedy. I to ona uswiadomila mi, ze moja babcia tak naprawde nia nie jest.

Dzisiaj poplakalam sie tak samo, jak wtedy, z tego samego powodu... babcia zobaczyla, ze placze, i wziela mnie w ramiona. Gdy poczulam jej znajomy zapach, polaczenie woni proszku do prania i kuchennych zapachow, natychmiast sie uspokoilam.

I nawet jesli nie jestesmy spokrewnione biologicznie, to wiem, ze to dzieki niej jestem tym, kim jestem, i ze ona zawsze bedzie moja jedyna prawdziwa babcia, ktora mnie wychowala.

 

Jeszcze sie nie uczylam.

pinezka : :
sty 26 2004 Poniedzialek
Komentarze: 1

Wczoraj ojciec znowu sie spil i klamal nam w zywe oczy, ze w ogole nie tknal alkoholu. Przykro mi, tatusiu, ja juz rozpoznaje, kiedy wypiles chocby 1 piwo, przykro mi.

Siedze przy komputerze i patrze w okno. Majka spi na moim lozku, zwinieta w klebek.

Dzwonili z Lernera, ze nie bedzie dzis zajec. To dobrze.

Nie mam juz sily robic czegokolwiek. Boli mnie kazda komorka ciala. Gdy chodze, uginaja sie pode mna nogi, a jak chce polezec w spokoju, to dokucza mi kregoslup. Co sie ze mna dzieje??!!

 

 

Nie poszlam dzis do szkoly.

pinezka : :