Archiwum 23 lutego 2004


lut 23 2004 48h
Komentarze: 5

Wczorajszy dzien byl dosc monotonny. Oczywiscie, najpierw obudzilam sie o 10, przelezalam w salonie przed TV do 15.15 (no, z malymi przerwami), a o 15.15 wyskoczylam z poscieli jak oparzona, bo za godzine i kawalek mialam byc u Marty. Weszlam do wanny, umylam glowe, wysuszylam ja, po czym ubralam sie byle jak (byle najwygodniej.... t-shirt rozmiaru XL wystarczyl) i pognalam do Marty.

Coz, u Marty bylo fajnie, ale nie tak fajnie, jak mogloby byc. Wszystkie bylysmy jakies takie sztywne (oprocz mnie: na poczatku mialam wysmienity humor i wsunelam prawie caly talerz ciasteczek z koglem-moglem i kakao), choc przy "Czego pragna kobiety" z Gibsonem trudno sie smucic.

Potem przeszlysmy do pokoju Marty, nastawilysmy muzyczke i usiadlysmy na czym sie dalo z lodami. Ula wymyslila "Godzine szczerosci", podczas ktorej bedziemy mowic o wszystkim szczerze, a tego, co uslyszymy, mamy nikomu nie wyjawniac. Wyszlo to dosc koslawo, nikt nie chcial gadac, wiec Marta costam zaproponowala.

W miedzyczasie wyszla Sylwia, Helena i Gosia, chyba po pol godzinie pobytu.

Dopiero gdy zostalam z Ania u Marty same z nia, to bylo super. Porozmawialysmy sobie szczerze, a Marciatko zrobilo mnie i Ani przecudny makijaz :)

Marciatko, jestes cudowna, kocham cie za wszystko.

 

Wrocilam do domu kolo 21.45. Zerknelam senna na plan lekcji i rzucilam sie do lazienki (jutro WF, wiec trzeba chwycic zyletke, jesli chce cwiczyc w krotkich spodenkach), po czym zacielam sie pod kolanem, na kostce i sciegnie Achillesa, a wanna wygladala jak po morderstwie, bo myslalam o czyms innym niz golenie nog. Potem rozejrzalam sie po polkach w poszukiwaniu balsamu do ciala, wysmarowalam nogi, zaciskajac zeby, bo skaleczenia szczypaly jak szalone, umylam zeby, umylam twarz, przemylam tonikiem, rozczesalam wlosy, przypilowalam paznokcie i po niecalej godzinie bylam gotowa do wyjscia z lazienki.

Koszmar. "Bycie kobieta jest gorsze od bycia rolnikiem". Helen Fielding.

A dzisiaj? Nawiedzona baba tanczaca flamenco na koncercie szkolnym, test z biologii, przechichrana matma, sala od geografii, w ktorej szalaly kredowe pociski i bojki z Ania. Mieszanka wybuchowa.

Ide, ojciec wygania, bo musi podlaczyc faks. No dobra.

pinezka : :