Piatek3
Komentarze: 2
Dzien taki sobie. Tyle dobrego, ze byla sliczna pogoda... zwlaszcza niebo. Mialo fantastyczne kolory. Az by sie chcialo rozwinac swoje skrzydla i odleciec. Ale moje sa jeszcze malutkie, wiec nie moglam...
Na religii ogladalismy druga czesc Matrixa na video. W trakcie sceny, w ktorej Neo kocha sie z Trinity, zamyslilam sie, na tyle, na ile bylo to mozliwe, bo Anka caly czas pukala mnie w ramie, mowiac "Wiesz co?", a potem zanosila sie smiechem razem z Ulka. Myslalam...
No zgadnijcie, o kim...
Nie mam z kim isc na spacer, a sama z Majka nie chce. Chcialabym z kims pogadac... z kims, kogo nie znam, kto nie wygadalby nikomu, w kim sie zakochalam, kto umialby mnie pocieszyc i zawsze mialby dla mnie czas.
Heh, to niemozliwe. I nigdy nie bedzie mozliwe.
Po lekcjach oczywiscie chlopcy jak zwykle dostali pierdolca. Nie strzelali we mnie sniezkami zbyt celnie (zapewne z litosci, i dobrze), ale raz Bartek tak wycelowal, ze trafil mnie w sam srodek twarzy.
Hm....troche bylo mi zimno.
Koncze... jakos znowu czuje, ze dolek nadchodzi. Z Jego powodu. Tylko i wylacznie... :(((
Dodaj komentarz