InnA
Komentarze: 1
Wczoraj o drugiej napisalam...
====----====
Jeszcze przed wakacjami bylam inna. Gdybyscie zobaczyli Ule sprzed czerwca, sprzed jej urodzin, i porownali z dzisiejsza, to myslelibyscie: to dwie rozne osoby.
W maju zeszlego roku zrobilam pierwszy krok do tej innej Uli, a mianowicie- scielam wlosy. Moje dlugie wlosy, o ktorych inni mowili, ze sa piekne. Wtedy zrzucilam z siebie te legende o grzecznej Urszulce, po prostu wycielam ja z zyciorysu razem z wlosami. I bylo mi dobrze. Po raz pierwszy w zyciu.
Potem, na wakacjach, zzerala mnie niepewnosc, co bedzie w tej nowej klasie, czy ludzie mnie polubia, albo chociaz zaakceptuja... Modlilam sie chociaz o to drugie. Zostalo mi dane o wiele wiecej, niz prosilam... A teraz to wszystko znika.
Ktos kiedys powiedzial... "Los nie daje, on pozycza".
Teraz znowu wychodzi na swiat prawdziwa Ula. Ta nieszczesliwa, zaplakana, grzeczna, nieporadna, dobra i mila. Ta wiecznie ustepliwa, wiecznie pokorna, wiecznie ostatnia. Zauwazylam, ze moj smutek rosnie wraz z wlosami... gdy je zetne jeszcze krocej, wszystko wroci do normy... oby.
Patrzcie, aniolowie, patrzcie na te niezdarne skrzydelka, to chyba dar od was? Ta ofiara losu, zalosny dowcip Boga, ta marionetka, ktorej odcieto sznurki... rzuccie kamieniem! No dalej, rzucajcie! Brak chetnych? Myslalem, ze wam zalezy... Dobrze, wiec zrzucajcie ja z powrotem na Ziemie. I niech nigdy nie przypomni sobie, ze byla w niebie.
Chyba juz pamietam... wiem, jak jest w niebie.
====----====
Teraz juz wiem, skad mam skrzydla.
Jezu, ratunku, ratunku...
Anonimie, pieprz sie.
Dodaj komentarz