sty 03 2004

3.01.04'


Komentarze: 4

Dzis rano wstalam, pokrecilam sie troche po domu bez celu i trafilam do kuchni. Balagan w niej potworny, gary wszedzie stoja, nie ma gdzie ukroic sobie chleba, zmywarka pelna, zlew tez. Wspanialomyslnie wyjelam naczynia ze zmywarki i porozkladalam je na miejsca, a w przyplywie sil porzadkowych poustawialam wszystko w szafkach i na polkach, zeby bylo ladnie i uzytecznie.

Ojciec wszedl do kuchni i zabil mnie pytaniem, czy przypadkiem nie zwariowalam. Stanela obok niego Majka i patrzyla na mnie zdziwiona. No wiecie co, to ja sie poswiecam, zeby wszystkim bylo przyjemnie, kuchnia az blyszczy, gary pozmywane, a oni sie dziwia!

Powiedzialam, ze czuje sie dobrze. Ojciec poszedl do gabinetu z glupia mina, a Majka polozyla sie na dywaniku w kuchni, obserwujac, co robie.

Skonczylam sprzatac. Dolalam mydla w dozowniku, wymienilam scierki, dosypalam cukru, pieprzu, soli itd. do pojemniczkow, poukladalam wszystko na stole i spojrzalam na swoje dzielo. Cudnie.

Potem wzielam sie za salon. Okazalo sie, ze obok kominka (sztucznego, Zeptera), na gorze robionego na zamowienie kredensu, leza na srebrnej tacy zgnile mandarynki i kompletnie miekkie gruszki, ktore wyrzucilam do smietnika, wymylam tace, schowalam do wielkiej szuflady pod TV i rozejrzalam sie. Poukladalam poduszki na sofach i fotelu, podlalam kwiatki, do pustego, zielonego wazonika na szczycie kredensu wlozylam kwiatki, obrazek z Tanzanii przedstawiajacy zyrafy przenioslam w inne miejsce (darowalam sobie przybijanie do sciany), wymienilam swieczki w swieczniku...

Tak mi sie zeszlo przez 2 godziny.

A potem mama wrocila do domu z wymiany kol na zimowe. Skrzyczala mnie, ze schowalam tace w zle miejsce, obrazek zle wkomponowal sie w sciane, cos cuchnie z kosza na smieci, nalalam mydla o beznadziejnym zapachu do dozownika (uzylam lipowego, a ona uwielbia konwalie albo lawende... straszne) i dlaczego do kuchni dalam czerwono-zielona scierke, przeciez kupila zielone reczniki...? A tak poza tym to zolwie sa glodne, pies ma pusto w miskach, a ja jestem leniem ostatnim i moze bym sie wziela za lekcje.

Rece mi opadly, doprawdy.

Ale co sie bede klocic...

 

pinezka : :
04 stycznia 2004, 10:45
No qrwa właśnie, zawsze jak się człowiek postara, chce być dobrym dla środowiska, to najpierw nie docenią, a później jeszcze opierdoloą "kochani rodzice" :/
...
03 stycznia 2004, 22:09
tylko zeby nie przesadzac...
_Lincia_
03 stycznia 2004, 19:19
A jeśli chodzi o wcześniejszy wpis , to Flipsy mało tuczą :) A sposób Twojego pisania jest bardzo sympatyczny :) A chudzi są strasznymi kościotrupami . A kochanego ciała nigdy nie za wiele :) Pozdrawiam !
_Lincia_
03 stycznia 2004, 19:17
Gaaaash....Okropne..Skąd ja to znam...Współczuję Ci , naprawdę...Ale nie przejmuj się , jeszcze Cię docenią :)

Dodaj komentarz