Archiwum styczeń 2004


sty 31 2004 Buty
Komentarze: 1

Na zakupach nabylam nowe "obuwie trekkingowe", czyli jak to okreslila mama, "buty do pieszych wedrowek". Drogie jak cholera, wiec powinny byc trwale i wygodne jak cholera. Mam nadzieje, bo na rajdach nikt sie nie oszczedza.

Przed zakupami bylam z mama w jej biurze. Wykancza nowe pokoje na pietrze i kladzie wykladzine. Posluzylam jej jako darmowa sila robocza, chociaz oczywiscie gdy jej to powiedzialam, to zaprzeczyla. Nosilam obrzydliwie ciezkie rolki wykladziny z polpietra na gore, zastanawiajac sie, czy moze w ktorejs jest trup, bo to niemozliwe, zeby wykladzina byla tak ciezka.

Trup. O Boze, znow o trupach.

Potem pojechalysmy do "Najwiekszego sklepu Alpinusa w Warszawie",  zdaje mi sie, ze to gdzies w okolicach gieldy elektronicznej. Zapytalysmy pryszczatego sprzedawce, czy "mozemy tu znalezc buty do pieszych wedrowek" (moja mama...). Pryszczaty odparl, ze owszem, takie "obuwie" mozemy znalezc tu i tu. A jakie "obuwie" pan poleca? Pryszczaty polecil te, ktore przymierzylam i po drobnej korekcie rozmiaru zakupilam. Pryszczaty z usmiechem zainkasowal cztery stowki i pozegnal nas milym akcentem, ktorym byl kalendarz Alpinusa, "czy plus, czy minus- zawsze Alpinus". Nabylysmy tez czapke Alpinusa (gora gotowki) i skarpety Alpinusa (gora gotowki, nieco mniejsza niz czapki), po czym grubawa sprzedawcznyni zainkasowala stowke i pozagnala nas milym akcentem, ktorym byl kubek Alpinusa, "czy plus, czy minus- zawsze Alpinus". Wyrwalysmy sie z ulga z tego alpinusowego piekla na swieze powietrze, po czym pojechalysmy do dziadkow.

U dziadkow, jak zwykle, powialo Radiem Co Ma Ryja, TV TRWAM ("Trwam"? Powinno byc "Trwam na planszy >>Przepraszamy za usterki wszystkich z wyjatkiem Zydow<<") i klimatem Powazek (ktos z rodziny dziadka nie zgadza sie, zeby on i babcia zostali pochowani w grobie na Powazkach... trupy mnie przesladuja), po czym zjedlismy obiad w kwasnej atmosferze antyunijnej ("Niemcy wykupia ziemie dookola jezior mazurskich i turystyka zaniknie!!!"), zostalam obdarowana tandetnym radiem za 5 zl od dziadka, po czym wyszlysmy z mama, tlumaczac sie pozna pora, i z westchnieniem ulgi pojechalysmy do domu.

 

Skrzydla mi dzis w ogole nie urosly. Co jest?

pinezka : :
sty 31 2004 Noc...
Komentarze: 2

Wczoraj po tych rozmyslaniach na temat smierci, gdy polozylam sie do lozka i zgasilam swiatlo, chwile lezalam bez ruchu, a potem pomyslalam sobie: "JA KIEDYS UMRE!".

W tym momencie gdzies w okolicy serca poczulam jakis lodowaty uscisk, ktory trwal krotko, ale wystarczylo, zebym stracila dech. Autentycznie nie moglam oddychac, nie wiedzialam, co mam robic... wymacalam jakos po ciemku wlacznik lampki nocnej. Gdy tylko w pokoju zrobilo sie jasno, wszystko minelo. Przez chwile siedzialam, oddychajac gleboko, i coraz bardziej zbieralo mi sie na placz. Ryczalam spazmatycznie do drugiej w nocy, potem przyszedl do mojego pokoju ojciec, usiadl na brzegu lozka i spojrzal na mnie. Mialam potargane wlosy, opuchniete od placzu oczy i trzymalam w reku lusterko, patrzac na moja twarz, nadal plakalam.

Objal mnie za szyje, spytal, co sie stalo. Wszystko to bylo jakies koslawe, niezreczne, falszywe. Opowiedzialam wiec tylko:

-Nic...- i czknelam od wstrzymywnego sila placzu.

Odsunal sie ode mnie.

-Spij- powiedzial i wyszedl.

Zebralo mu sie na czulosci... dopiero wtedy, kiedy placze.

Chwile jeszcze siedzialam na lozku, wpatrujac sie w moja twarz w lusterku, a potem wzielam Majke do lozka, przytulilam sie do niej i zasnelam, a piesa spokojnie przyjela to, ze jej siersc przesiakla moimi lzami.

 

Rano uswiadomilam sobie, ze ten lodowaty uscisk to byl po prostu strach, ten najgorszy z mozliwych, strach przed smiercia. Nie chce umierac... jak wszyscy. Boje sie tego momentu, gdy bede czuc, ze odchodze, gdy ostatni raz zaczerpne powietrze, zeby go juz nigdy nie wypuscic z pluc... I boje sie, ze po tym cielesnym zgonie nie bedzie nic. Pustka. Niebyt. Po prostu p r z e s t a n e istniec. Moze tak byc... nikt nam niczego nie obiecywal. Niby dlaczego mamy miec zycie pozagrobowe?

Boze, zebys tylko nie zabral mnie, zanim wyrosna mi calkowicie skrzydla. Patrz, jakie juz sa ladne. Poczekaj jeszcze.

 

Jade z mama po buty na rajdy. Bedzie nudno. Jak zwykle.

pinezka : :
sty 30 2004 Nalog
Komentarze: 4

Blog to nalog. Jesli czyta to ktos, kto chce bloga zalozyc, to ostrzegam, cholernie wciaga.

Na przyklad, w ciagu dnia zdarzy mi sie cos smiesznego/interesujacego/wzruszajacego/zastanawiajacego, i pierwsza moja mysl: "Gdy wroce do domu, to opisze to na blogu".

To juz chyba objaw nalogu?

 

Nienawidze telewizji. Dobija mnie. W kazdej reklamie usmiechaja sie do mnie seksowne, szczuple, gladkolice, bialozebne kobiety, trzymajace w wymanicurowanych dloniach tubki z fantastyczna wybielajaca pasta, pudeleczka z cudownymi kremami, majac na sobie najmodniejsze ciuchy, wlosy ufarbowane farba Loreal, pierz swoje stringi w najskuteczniejszym  w Ukladzie Slonecznym proszku, poniewaz jestes tego warta, a moze to nawet Maybellin!

Zawsze wtedy przelaczam na TVN24, zeby popatrzec z satysfakcja na brzydkich, starych, przygarbionych politykow, o ile nie ma wlasnie programu o roznego rodzaju pojazdach prowadzonego przez Wojciechowska.

 

Jezu... gdy dowiedzialam sie o smierci Czeslawa Niemena, to sie poplakalam. Wspanialy czlowiek. Dlaczego Bog zawsze zabiera nam tych ludzi, ktorzy sa najbardziej potrzebni? Straszny z niego egoista.

Zadzonil dzis do mnie dziadek. W trakcie rozmowy powiedzial nagle:

-Ulenko... dziadkowie odejda.

Scisnelam mocniej sluchawke. Szepnelam:

-Co...?

-Dziadkowie kiedys odejda, przeciez o tym wiesz, prawda, moje dziecko?

Poczulam cos cieplego na policzku.

-Dziadku... co ty mowisz...

Po drugiej stronie zalegla cisza. W tym momencie wypuscilam spod powiek caly strumien lez.

-Dziadku! - powiedzialam ze scisnietym gardlem. -Co sie dzieje??!!

-Nic, moje dziecko. Chcialbym, zebys sie za nas wtedy modlila.... pamietaj, zebys sie za nas modlila.

I ani slowa wiecej.

Czy ja o czyms nie wiem?

Co by sie stalo, gdyby dziadkowie zmarli? Runalby ten ich uporzadkowany swiat? Co by sie stalo ze mna?

 

A co by bylo, gdybym ja zmarla?

Gdyby tak bylo... to chcialabym zobaczyc, jak ludzie by zaregowali. Na pewno wszyscy byliby zszokowani. Ale czy ktos by... nie wiem.... czy komus zrobiloby sie zal? Czy ktos by sie przejal? Czy ktos by zaplakal?

Zawsze zasypiajac boje sie, ze nie zobacze juz wiecej niebieskiego nieba. A przeciez j e s z c z e nie mam skrzydel.

pinezka : :
sty 30 2004 Piatek 4
Komentarze: 0

Jezu. Nie moge byc z moja mama tak blisko, jak jestem, bo zwariuje.

Miala dzis opis na GG "TZFKBMK". Spytalam, co to znaczy. Napisala mi: "Tesknie Za Facetem, Ktory Bedzie Mnie Kochal"....

Zatkalo mnie.

Przez cos takiego czuje sie winna wszystkiemu. Ze w malzenstwie im sie nie uklada... Ze sie kloca...

Powinnam byc dla mojej mamy tylko corka. Nie moge byc przyjaciolka. Corce sie takich rzeczy nie mowi...

 

Gdy w TV leca jakies piosenki o milosci, to krew sie we mnie gotuje. Nienawidze tego. Nie maja o czym spiewac???

 

Serce mi tak walilo, kiedy dzis na mnie spojrzal. Myslalam, ze nie wytrzyma w piersi, ale jak zwykle, zelazna obrecz je przytrzymala, i jak zwykle dobrze zrobila.

Dlaczego ja nie potrafie mu tego wyznac? Tchorze. Albo chce po prostu spokojnie poczekac..

 

Puszczam sobie wciaz piosenki Linkin Park... mozna sie przy nich wyzyc... gdy chce sobie cos zrobic, kiedy mysle, ze jest wszystko do dupy, ze zanim wyrosna mi skrzydla calkowicie, to ja umre ze smutku, wyplacze wszystkie lzy i wyschne, to przypominam sobie, ze wszystkim "niedoszlym" samobojcom, jak Kinga albo Ania, albo nawet Marta, mowilam: to tchorzostwo. Ucieczka przed zyciem. Przed odpowiedzialnoscia za zycie. A co bedzie, jesli i to przegrasz? Bedziesz miala blizny do konca. Wciaz piekaca zadra w pamieci, na cale zycie. Wszystko skopane. Jesli umrzesz, to wcale nie musisz pojsc tam, dokad bedziesz chciala....

Wtedy odkladam to, co trzymam. Noz, nozyczki, szklo.... wtedy uswiadamiam sobie, ze wcale nie musi tak byc. Ze jutro niebo moze byc niebieskie. Ze ten, kogo kocham, moze i mnie pokochac, bo czemu nie? Ze swiat moze wcale nie jest taki zly, na jaki wyglada. Ze moze powinnam jednak kochac ludzi, chociaz czasem mam ich dosc, ze powinnam w ludzi wierzyc.

Wtedy wiem, ze to, co robie, to ze to odkladam zyletke, jest prawdziwa madroscia.

pinezka : :
sty 30 2004 Piatek3
Komentarze: 2

Dzien taki sobie. Tyle dobrego, ze byla sliczna pogoda... zwlaszcza niebo. Mialo fantastyczne kolory. Az by sie chcialo rozwinac swoje skrzydla i odleciec. Ale moje sa jeszcze malutkie, wiec nie moglam...

Na religii ogladalismy druga czesc Matrixa na video. W trakcie sceny, w ktorej Neo kocha sie z Trinity, zamyslilam sie, na tyle, na ile bylo to mozliwe, bo Anka caly czas pukala mnie w ramie, mowiac "Wiesz co?", a potem zanosila sie smiechem razem z Ulka. Myslalam...

No zgadnijcie, o kim...

 

Nie mam z kim isc na spacer, a sama z Majka nie chce. Chcialabym z kims pogadac... z kims, kogo nie znam, kto nie wygadalby nikomu, w kim sie zakochalam, kto umialby mnie pocieszyc i zawsze mialby dla mnie czas.

Heh, to niemozliwe. I nigdy nie bedzie mozliwe.

 

Po lekcjach oczywiscie chlopcy jak zwykle dostali pierdolca. Nie strzelali we mnie sniezkami zbyt celnie (zapewne z litosci, i dobrze), ale raz Bartek tak wycelowal, ze trafil mnie w sam srodek twarzy.

Hm....troche bylo mi zimno.

Koncze... jakos znowu czuje, ze dolek nadchodzi. Z Jego powodu. Tylko i wylacznie... :(((

pinezka : :